powlekać rosnące

powlekać rosnące

O mnie

Moje zdjęcie
Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).

piątek, 10 maja 2013

Mały wściekły Zbysio w kąciku u(p)roszczeń


Czytam w necie (http://natemat.pl/60657,szantaz-na-dziecko), że profesor Zbigniew Mikołejko – ostatnio mniej religioznawca, a bardziej celebryta nurtu antymacierzyńskiego – znowu raczył dać upust swojej niechęci wobec „wściekłych wózkowych”. Jak słusznie komentują internauci, jest w tym jego ataku na oślep sporo z małego Zbysia, który wymachuje łopatką, wrzeszczy, jak to nas wszystkich nienawidzi, a tak naprawdę w komiksowym dymku nad główką ma napisane koślawą krechą: „niech mnie ktoś przytuuuuuuli!”. Najbardziej rozbawiło mnie roszczenie pana profesora, by matki z dziećmi nie „zagrabiały” placów zabaw – i podskórna propozycja, by najlepiej w ogóle zniknęły z kolejek, chodników i „przestrzeni publicznej na osiedlach”. Jednak to właśnie pełen żądań Zbysiu z uniwersyteckiego ogródka jordanowskiego oskarża o roszczeniowość młode matki (kogo tam on podświadomie oskarża i o co – o tym można przeczytać w autoterapeutycznej książce „Jak błądzić skutecznie” – rozmowie Mikołejki z Dorotą Kowalską).

Mniejsza jednak o społeczną bitwę na racje, większa – o walkę na emocjonalne narracje (zwłaszcza że piskliwy głos profesora wybrzmiewa na tak wysokim stopniu ogólności, że nijak się ma do konkretnej socjologicznej debaty). Rozumiem złość Mikołejki na roszczeniowe, zbyt asertywne matki, które urządziły mu z życia absurd jak z „Dnia świra” – tak samo jak rozumiem własną złość na wszystkowiedzące Panie Dobre Rady, pouczające mnie w kwestii moich dzieci w tramwajach i na ulicach (raz jedna taka w Wielką Sobotę szarpnęła moją pierworodną za ramię tak, że przerzuciła ją o dwa metry, chociaż ani Mania nie była szczególnie niegrzeczna, ani też nie jest szczególnie leciutka, co dowodzi, jakie cuda potrafi zdziałać rozzłoszczona staruszka; innym razem usłyszałam, że moje dzieci, przyglądające się na chodniku tańcowi hiphopowców, za parę lat będą głuche, "a w ogóle co to za diabelska muzyka"). Rozumiem, że profesor wolałby jeździć wyludnionymi środkami komunikacji miejskiej, tak samo jak ja wolałabym nie mieć za współpasażerkę nadętego babsztyla, który oznajmia mi, że „matki z dziećmi powinny chodzić na spacery, a nie jeździć autobusami”, czy (inny autentyczny przypadek) agresywnej wariatki, która bije w brzuch kobietę-Asię w ósmym miesiącu ciąży tylko dlatego, że nie pomogła jej wynieść z tramwaju załadowanego zakupami wózka (obok wgapiało się w okno trzech rosłych facetów). I rozumiem filozofa nawet wtedy, gdy chciałby powyrzucać z placów zabaw rozwrzeszczane bachory i pod wiosennym niebem poczytać na ławce Kanta – sama tacham ze sobą do piaskownicy książki z nadzieją poczytania (dzisiaj na przykład „Zapomniany język” Fromma) i też przeszkadza mi w lekturze wszelka aktywność nie tylko cudzych, lecz i własnych dzieci.

Problem w tym, że roszczeniowość jest po prostu brzydką ludzką wadą (zwłaszcza w opinii osoby, która – jak ja – zamiast czegokolwiek żądać, woli przepraszać za wszystko). Jest małostkową przywarą – i to zarówno wtedy, gdy charakteryzuje buldożerową mamuśkę z kolejki czy szczające na klombik dziecko, jak i wtedy, gdy jest cechą kostycznego staruszka celującego w pasażerów kałachem laseczki albo rozhisteryzowanego filozofa na huśtawce emocji. I co więcej – uroszczeniom bywa bardzo blisko do uproszczeń, a czymże innym jest uproszczona, uogólniona i koniec końców urojona wizja macierzyństwa według Mikołejki?

[No dobra, koniec irytacji, idę się pofrustrować na plac zabaw. Następnym razem postaram się mniej o uroszczeniach i frustrach, a bardziej – o afirmacjach. Pasi?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz