powlekać rosnące

powlekać rosnące

O mnie

Moje zdjęcie
Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).

piątek, 1 marca 2013

Pierwociny



Niedługo wylegną hasać i marcować. Już się czają nieśmiało. Drżą w przedwiosennym chłodzie.

Wszystko aż się rwie do pierwocin. Pulsują podskórne soki. Ciała wycieńczone jak na haju dobijają się po nowalijki.

Wychodzę z trójką zainaugurować plac zabaw. Sami my. I parka buziakowców, którzy pierwszy raz tego roku pobijają długie dystanse. Zamknięci w otwartości – nas, zerkających, także trzymają na dystans.

Te pierwsze pojawy, podrywy, te cieplejsze powiewy – nęcące i zdradzieckie. Smagną, przeziębią, osłabią. I przerażą jak myśl kiełkująca przebiśniegiem w ciele pod jesionką: nie mieć ich tutaj obok, nie musieć się nimi, być tą głupią nastką w różu z futerkiem, przylizać się z języczkiem w powidoku sprzed dekady, zrzucić sweter, kurtkę, cztery warstwy tożsamości, zgubić w parku szalik przyrzeczeń, przestać pchać wózek wyrzeczeń, iść na całość w bujną złudę, biec w tę wiosnę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz