powlekać rosnące

powlekać rosnące

O mnie

Moje zdjęcie
Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).

niedziela, 3 lutego 2013

Fejsik na tropie niesamowitości

A oto trzy dzisiejsze fejsikowe znaleziska, o których za Freudem (i innymi psychoszarlatanami) można orzec: Unheimliche, niesamowite.

Po pierwsze krążąca po internetach bajeczka z dreszczykiem o Abrahamie Lincolnie i Johnie F. Kennedym:

Abraham Lincoln został wybrany do Kongresu w roku 1846, a Kennedy równo sto lat później w roku 1946.
Sekretarka Lincolna (która ostrzegała go, by nie szedł do teatru) miała na nazwisko Kennedy. Sekretarka Kennedy'ego (która próbowała zniechęcić go do wyjazdu do Dallas) nosiła nazwisko Lincoln.
Obaj następcy zastrzelonych prezydentów nazywali się Johnson i pochodzili z amerykańskiego południa.
Następca Lincolna, Andrew Johnson, urodził się w roku 1808; następca Kennedy'ego, Lyndon Johnson, w roku 1908.
Lincoln został zastrzelony w teatrze pod nazwą "Kennedy"; Kennedy został zastrzelony w samochodzie marki "Lincoln".
Obaj mordercy zostali zgładzeni, zanim zaczęły się ich procesy sądowe.
Tydzień przed zamachem Lincoln był w miejscowości Monroe, w stanie Maryland; na tydzień przed swą śmiercią Kennedy spotkał się z aktorką Marilyn Monroe.


Po drugie ciekawy projekt fotograficzny, którego bohaterami są ludzie niespokrewnieni, a wyglądający jak bliźniacy:

http://slideshow.nbcnews.com/slideshow/today/strangers-who-look-like-twins-im-not-a-look-alike-50590127/

Po trzecie wreszcie, z zupełnie innej beczki, spotkanie obcych języków, które w wierszach Tuwima zaczynają brzmieć identycznie:


Skąd dreszczyk przy lekturze rewelacji o sobowtórzych okolicznościach śmierci amerykańskich prezydentów? No jasne, jest i poczucie niestosowności, i obowiązkowy zdystansowany uśmieszek, i przymrużenie oka - co z tego, skoro swojski zdrowy rozsądek ściska nelsonem krzepkie Unheimliche (chiazmowa konstrukcja zdania celowa; kto tu kogo trzyma i kto się z kim puszcza - nie wiadomo)? 

Skąd pomieszanie przerażenia i podniecenia w oglądaniu zdjęć "obcych bliźniaków"? Albo ten moment, gdy zderzasz się twarzą w twarz z własnym sobowtórem tudzież ktoś donosi ci, że widział cię "wtedy tam", gdzie wówczas w żadnym wypadku być cię nie mogło. Spotkaliście kiedyś "siebie obcego"? Miewałam takie namiastki. A to przydarzyła mi się dziewięcioletnia dziewczynka (cud sam w sobie - zagnieżdżona w dobiegającej menopauzy macicy, ukryta przed czułym ultrasonografem wśród mięśniaków, urodzona przedwcześnie - i żywa, wspaniała, talentów pełna!), która - gdy ją spotykam - wygląda identycznie jak ja 23 lata wcześniej. A to Simona Popescu, która w książce Wylinka "skradła" mi moje dzieciństwo i dojrzewanie (to pierwsza niesamowitość: ktoś opowiedział już o mnie dosłownie wszystko!), za co notabene "podkradłam" jej (hołdowniczo) tytuł dla swego tomiku; Simona, która wprawdzie w swej ciemnowłosej, śniadoskórej, kościstej rumuńskiej urodzie jest zupełnie różna od mojej mącznoskórej, słomowłosej przaśnej słowiańskości, ale która jednak - to druga niesamowitość - na jedynym jedynym starym zdjęciu znalezionym w necie wygląda zupełnie tak jak dawna ja.

I wreszcie - skąd ta nieprzystojna rozkosz, z jaką dębieją Pegazy Tuwima i Barańczaka oraz ich maniakalnych wielbicieli? Skąd perwersyjne uwielbienie dla anagramów, palindromów i innych zboczeń języka, który nagle wali po oczach golizną niesamowitości?

Szarlataństwo, niuejdż, psychoanalityczna ściema? A może po drugiej stronie chaotycznej, pstrokatej samowitości prześwituje niesamowitym, precyzyjnie dzierganym wzorem coś więcej? I kto ten wzór dziergał, po co go skrył pod powierzchnią, kto przenicował na nowo dla kogo?  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz